Kasza jaglana na mleku z jogurtem greckim, orzechami włoskimi, granatem i cynamonem; żurawinowa muffinka z twarożkiem.
Dzisiaj dwie rzeczy.
Po pierwsze chciałabym się trochę usprawiedliwić. Bo pewnie większość z Was zauważyła, że sporadycznie zostawiam Wam komentarze. I już tłumaczę - to nie dlatego, że nie czytam Waszych blogów. Nie, nie, nie. Wasze blogi odwiedzam i czytam CODZIENNIE. Komentarze natomiast zostawiam rzadko, gdyż w tygodniu na ogół jestem bardzo zabiegana, a staram się unikać czegoś tak błahego jak "super", "pycha" i takie tam, że tak powiem, na odczep się.
Tak więc, tych, którym jest z tego powodu przykro, albo myślą sobie, że ich olewam, a oni się wysilają, zostawiając komentarze pod moimi postami, bardzo przepraszam, proszę o zrozumienie i przypominam, że cały czas o Was pamiętam! :)
A teraz rzecz druga - książka.
Tak po prostu. Niby to tylko kartki papieru zszyte w jedną całość i oprawione ładną okładką.
Ale czy na pewno?
Otóż to zależy. Owszem niektóre książki mają tylko i wyłącznie ładną okładkę i ewentualnie ładne obrazki w środku.
A niektóre mają coś więcej. Duszę.
I myślę, że książka "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów" może spokojnie zaliczyć się do tej drugiej kategorii.
Pewnie pomyślicie sobie: co? przecież to jakaś prosta książka dla nastolatek, o chłopakach i innych "problemach" tego typu.
I okay, nie jest to może wyszukana książka pokroju "Mistrza i Małgorzaty". Ale myślę, że nie jet to też książka, którą można odrzucić w kąt ze względu na błahy tytuł czy kolorową okładkę.
Tak więc z całego serca polecam ją wszystkim dziewczynom (choć kto wie, może chłopakom też? :P). Czytam ją już po raz drugi i na pewno jeszcze wrócę do niej nie raz :)
O czym jest? O wszystkich, co siedzi w sercu nastolatki - miłość, przyjaźń, zaufanie...
A jako, że są święta, a w święta mamy trochę wolnego czasu (no dobra, święta się już skończyły, ale wolne jest nadal ;) ), nic, tylko wziąć ciepłą herbatę, kocyk, książkę i zakopać się w łóżku :D